Zdjęcie przedstawia moją matkę, Irenę Turzyńską (z domu Erb), zostało wykonane prawdopodobnie krótko po II wojnie światowej. Matka urodziła się w miasteczku Skarszewy (woj. pomorskie) 2 kwietnia 1914 r. jako najmłodsze dziecko małżeństwa mieszanego polsko-niemieckiego. Dziadek, Otton Erb, ostatni z niemieckiego rodu ślusarzy, mieszkającego w Skarszewach od czasów I rozbioru Polski, w dzieciństwie doznał konwersji z wyznania ewangelickiego na katolickie. Być może z tego powodu i jako kawaler, i potem jako wdowiec zawierał związki małżeńskie z kobietami, które były nie tylko katoliczkami, ale także Polkami (Kossowska i Kamińska). Chociaż nie umiał mówić po polsku, nie skorzystał w 1920 r. z możliwości "optowania" za Niemcami, pozostał na miejscu jako lojalny obywatel Polski; zmarł w 1927 roku, nie doczekawszy (na szczęście dla niego) hańby narodowego socjalizmu wśród jego rodaków. Jednakże w jesieni 1939 r. ani pół-niemieckie pochodzenie nie uchroniło mojej matki i jej dwóch sióstr, ani niemieckie nazwisko ľ mojej babki od niemieckich represji. (Być może przyczyną było to, że matka była polską urzędniczką i należała do Polskiego Związku Zachodniego, a jedna z jej sióstr ľ polską nauczycielką?) Znalazły się wśród kilkunastu tysięcy mieszkańców ówczesnego powiatu kościerskiego, którzy w myśl decyzji "Kreisleitera" (= powiatowego wodza) NSDAP, tow. Ernsta Günthera von Modrowa, mieli zostać rozstrzelani; ów pozasądowy wyrok śmierci został zamieniony na zesłanie do tzw. "Generalnej Guberni" ľ na Podlasie (okolice miasteczka Łosice; jazda pociągiem z Pomorza na Podlasie trwała tydzień, tj. tyle, ile w normalnych warunkach jedzie się z Moskwy do Władywostoku). Życie uratowało im to, że oficerowie jednostek Wehrmachtu, okupujących ten teren, byli Austriakami, widocznie na tyle krótko wychowywanymi w duchu nienawiści, że... odmówili wykonania takiego rozkazu. Przymusowy pobyt "na cudzym" objął całą surową zimę z 1939 na 1940 r.; rodzinie matki pozwolono wrócić do Skarszew, ale do końca wojny nie mogła mieszkać w swoim własnym domu. Matka miała także szczęście bez szwanku na zdrowiu przetrwać resztę wojny i tzw. "wyzwolenie" (mimo bardzo niszczycielskiego bombardowania Skarszew przez lotnictwo sowieckie). Przed wojna w Skarszewach, a po wojnie w Starogardzie Gdańskim, matka pracowała jako telefonistka. W 1951 r. poślubiła mojego ojca. Dalsze lata nie oszczędziły jej cierpień. Przeżyła trzy porody z bolesnymi powikłaniami (a zaraz po pierwszym porodzie ľ pogrzeb obydwu pierwszych synów-bliźniakow), później złamanie nogi, cierpiała też na reumatyzm i na ischias, a 3 lipca 1983 r. zmarła w szpitalu w Starogardzie Gdańskim, po kilkunastu miesiącach bardzo wyniszczającej choroby nowotworowej.